Polskie miesiące: listopad, «niebezpieczna pora»

W dramacie Stanisława Wyspiańskiego „Noc listopadowa” Wielki Książę Konstanty, naczelny wódz armii Królestwa Polskiego, małego państwa pozostającego w unii z Rosją, pyta: „Listopad to dla Polski niebezpieczna pora?”, na co Makrot odpowiada: „(…) Tak, teraz jest listopad – więc baczne mam słuchy. Jest to pora, gdy idą między żywych duchy – i razem się bratają”. Rzeczywiście, listopad w ostatnich latach bywał dla Polaków „niebezpieczną porą”, zwłaszcza gdy musieli obserwować nacjonalistyczny Marsz Niepodległości idący przez Warszawę, wsparty ostatnio przez autorytarną władzę w Polsce. Tak naprawdę listopad jest jednak miesiącem refleksji: nad bliskimi, którzy odeszli, czy nad ważnymi datami historycznymi. Dwa święta niepodległości: 11 listopada w Polsce i 18 listopada w Łotwie blisko ze sobą sąsiadują. Jakie to symboliczne, że dwa narody obchodzą tak ważne daty zaledwie z jednotygodniową różnicą czasową.

● Tulkojums latviski pieejams šeit.
● Русский перевод доступен здесь.

A przed wojną?

Te dwie daty także łączono. „Polskie listopady” były obchodzone przez oddziały Związku Polaków na Łotwie, na przykład w 1936 roku w Kuźminach w Łatgalii odbył się odczyt „Listopad w dziejach narodu łotewskiego i polskiego”, wygłoszony przez polskiego aktywistę Cimaszkiewicza. W Grzywie Bolesław Leonowicz uczcił Święto Niepodległości Łotwy pogadanką. W Domu Polskim w Dyneburgu obchodzono zaś wtedy „listopadówkę”, z okazji rocznicy wybuchu powstania listopadowego w 1830 roku, wymierzonego przeciwko Rosji.

Listopad dla Polaków łotewskich jest ważny, niekiedy smutny, choćby dlatego, że w listopadzie 1940 roku zlikwidowano  Związek Polaków na Łotwie, ale warto pamiętać także o czymś  „dla żywych”.

Polskość, wbrew intencji władz sowieckich, nie umarła.

Od lat w Jełgawie, właśnie w listopadzie, odbywają się regularnie „Dni Kultury Polskiej”. W zeszłym roku poświęcone były dniom niepodległości Polski i Łotwy, ale także stuleciu Związku Polaków na Łotwie, założonemu w sierpniu 1922 roku. Imprezę uświetnili chórzyści zespołu „Polonez” z Rygi, zespół senioralny „Vizija”, a także wychowankowie Jełgawskiej Szkoły Muzycznej. Jak zwykle w lokalnym bistro „Silva” odbył się tydzień kuchni polskiej „Smacznego”. Kto z Łotyszy, którzy mieli okazję odwiedzić Polskę, nie lubi bigosu, schabowego czy barszczu?

Co łotewscy Polacy szykują na tegoroczny listopad?

Uroczystości odbędą się nie tylko w Dyneburgu, Rzeżycy czy Jełgawie. W kurlandzkiej Lipawie Związek Polaków skupiony w Klubie Kobiet Polskich „Wanda” 12 listopada zaprasza na Festiwal Kultury Polskiej, który rozpocznie polska msza święta w kościele świętego Dominika. Później uczestnicy imprezy będą mieli okazję przejść się szlakiem miejsc ważnych dla Polaków lipawskich.

O „polskiej Lipawie” dużo mógłby opowiedzieć Marek Głuszko, autor bardzo dobrej, dwujęzycznej książki, wydanej przez Instytut „Polonika”, „Polacy w Lipawie – historia znana, nieznana, zapomniana” (Warszawa 2018). Oczywiście podczas listopadowej uroczystości nie zabraknie odwołań do dorobku polskiego dyplomaty pracującego swego czasu w Rydze: na podstawie jego książki Polacy lipawscy opracowali własną wystawę, do obejrzenia dla wszystkich mieszkańców miasta. Całość uwieńczy koncert „Barwy polskich dźwięków” w siedzibie Towarzystwa Łotewskiego.

To wszystko stanie się z okazji rocznicy 11 listopada.

Jak to się stało, że datę niepodległości Polski i Łotwy dzieli tak mała różnica, co polscy działacze w Łotwie i dyplomaci polscy pracujący w Rydze wykorzystywali już w międzywojniu? Obie daty odnoszą się do 1918 roku. 11 listopada Józef Piłsudski przejął z rąk Rady Regencyjnej władzę zwierzchnią nad polskim wojskiem oraz został mianowany jego naczelnym dowódcą. W tym samym dniu w Compiègne we Francji przedstawiciele „Ententy” oraz państw centralnych, walczących przeciwko sobie w czasie I wojny światowej, podpisali rozejm. Wojska niemieckie zaczęły wycofywać się z okupowanych ziem Królestwa Polskiego, tego samego królestwa, którego namiestnikiem był w XIX wieku wspomniany na początku książę Konstanty. Na ulicach polskich miast rozpoczęło się rozbrajanie żołnierzy armii niemieckiej. Polska po 123 latach odzyskiwała niepodległość. Od 1937 roku obchodzi się 11 listopada jako Święto Niepodległości.

Z kolei na Łotwie 18 listopada umożliwił nie tylko powstanie na ponad dwie dekady wolnego państwa Łotyszy, ale także dał lokalnym Polakom dwadzieścia lat wytchnienia od rządów sowieckich, które oznaczały skasowanie działalności polonijnej nad Dźwiną, to także warto docenić.

Jak napisałem we wstępie,

smutne jest to, że warszawiaków nasze Święto Niepodległości coraz bardziej dzieli, choć powinno łączyć. Inne miasta nie mają jednak takiego kłopotu z obchodami,

potrafią obchodzić je godnie (a także z uśmiechem i poczuciem humoru, choć umówmy się: listopad temu nie sprzyja), by wspomnieć choćby o Płocku, w którym młodzież wypieka tego dnia ciasteczka zwane „marcelinkami”, upamiętniające Marcelinę Rościszewską, działaczkę oświatową i społeczną z Płocka, urodzoną na Łotwie, która zasłużyła się w czasie wojny polsko-bolszewieckiej w 1920 roku. Pani Marcelina dorobiła się niedawno w Płocku swojego pomnika. Inne pozytywne przykłady „dobrego świętowania” to Trójmiasto, Kraków czy Wrocław.

Czym byłby jednak listopad bez Święta Zmarłych?

W przedwojennej Rydze, podobnie jak i współczesnej, rozpoczynał się on dla Polaków od wizyty na miejskich cmentarzach: 1 listopada (w Dzień Wszystkich Świętych) oraz 2 listopada (w Zaduszki). To dwa święta obchodzone do tej pory w Polsce, choć tylko pierwsze z nich pozostaje wolne od pracy. Na Cmentarzu Św. Michała w Rydze, katolickiej nekropolii założonej w 1879 roku, leży do tej pory wielu znanych Polaków, zaczynając od Ity Kozakiewicz i jej rodziców, poprzez Julię Ostrowską, „siłaczkę z Rygi”, nauczycielkę języka polskiego w trudnych, powojennych czasach, profesora łaciny na Uniwersytecie Łotewskim Romana Ciesiulewicza, działaczy polonijnych: Michalinę Stankiewicz, Janinę Głowecką czy Michała Bartuszewicza. Inni, znani Polacy są pochowani na Cmentarzu Leśnym (Włodzimierz Ihnatowicz, Czesław Szklennik). Maria Fomina, wieloletnia dyrektorka polskiej szkoły średniej w Rydze, swój ostatni spoczynek znalazła na cmentarzu na Czerwonej Dźwinie.

Polskich grobów w Rydze jest bardzo dużo, podobnie jak na innych łotewskich cmentarzach.

Niedawno Helena Bagieńska z Windawy wysłała mi zdjęcia polskich nagrobków właśnie z tego miasta, a jest ich bardzo wiele także w Lipawie czy Łatgalii. Dobrze, że polskie groby, o które nie zawsze należycie dbano, wziął jakiś czas temu pod opiekę Instytut „Polonika”, który prowadzi swoje prace na Cmentarzu św. Michała w Rydze, zaś od niedawna na cmentarzu katolickim w Dyneburgu. W listopadzie zostanie odsłonięty uroczyście po renowacji nagrobek polskiego konsula z Dyneburga Stanisława Syrewicza, który zmarł w 1926 roku. Jest to jeden z najciekawszych polskich nagrobków w Dyneburgu.

Listopad... „Niebezpieczna pora”. Czas refleksji na cmentarzach, ale także pora radości: z odzyskanej wolności, pamięci o zmarłych, porządkowania domowych archiwów ze zdjęciami, czy kosztowania jesiennych nalewek.

Cieszmy się z tego, że możemy to robić, że żyjemy w wolnych, demokratycznych, choć niedoskonałych krajach. Myśląc teraz o Ukrainie, widzimy, jak w bezpiecznej (choć czasem nieprzewidywalnej) rzeczywistości się znaleźliśmy. Oby nie nadeszła dla nas nigdy „niebezpieczna pora”.

PS. O powstaniu listopadowym i Wielkim Księciu Konstantym będzie jeszcze w jednym z listopadowych odcinków cyklu „Po polsku”.

Błąd w artykule?

Zaznacz tekst i naciśnij Ctrl+Enter, aby wysłać redaktorowi fragment tekstu do poprawy!

Zaznacz odpowiedni fragment tekstu i naciśnij Zgłoś błąd.

Artykuły powiązane

Więcej