● Tulkojums latviski pieejams šeit.
● Русский перевод доступен здесь.
Film to jednak nie opowieść polityczna, a refleksja nad tym, jakie dziedzictwo Rzeczypospolitej Obojga Narodów, polskiego i litewskiego, ma dziś znaczenie dla Polaków oraz Łotyszy. Być może zabrakło w tym filmie „pendant” litewskiego (po drugiej stronie granicy, na Litwie, leżą Birże Radziwiłłów, obszar osiedlenia kalwińskiej szlachty i kalwińskiego chłopstwa), choć rodzina Komorowskich wspomina w dokumencie o swoich korzeniach na Litwie. Zresztą autorka dokumentu zrobiła już kiedyś film o birżańskich Radziwiłłach, więc może ta uwaga nie jest tak ważna.
– Po raz pierwszy o Kurmenie usłyszałem pod koniec lat 90-tych. Wiedziałem wtedy tylko tyle, że stamtąd pochodzi rodzina matki mojej przyszłej żony i że ów Kurmen leży gdzieś na pograniczu łotewsko-litewskim nad piękną Mēmele. Łotewska żeńska forma chyba lepiej niż polska nazwa Niemenek oddaje tajemniczy uroki czar tej rzeki – pisze we wstępie do swojej wydanej w 2015 roku krótkiej pracy „Nie tylko Kurmen. Śladami Komorowskich na Łotwie” Marek Głuszko, badający polskie ślady na Łotwie.
– Z upływem kolejnych lat moje wyobrażenia i moja wiedza o tym miejscu uzupełniały się o kolejne wątki. Z zainteresowaniem słuchałem opowieści śp. już teścia o grobach „polskich grafów” przy kurmeńskim kościele oraz wspomnień teściowej o ciężkich latach powojennych w Kurmenie – wspomnień naznaczonych bólem: kiedy miała 7 lat jej ojciec jako element politycznie niepewny pewnego dnia w 1946 roku został zabrany przez NKWD i wywieziony na Wschód; wrócił do Kurmenu po 10 latach – dopowiada Głuszko.
Kurmene to licząca nieco ponad dwieście mieszkańców wieś w gminie Vecumnieki, w powiecie Bauska. Jest oddalona od szlaków, którymi podróżują po Łotwie Polacy. Bo zazwyczaj jest tak, że albo zatrzymują się w Rydze i Jurmale na „city breaki”, a jeśli podróżują już „polskimi śladami”, to najpewniej pojadą do Łatgalii.
W okresie księstwa Kurlandii i Semigalii dobra Kurmen były częścią większego majątku należącego do rodziny baronów Lüdinghausen-Wolffów. Trzydzieści lat przed tym jak Kurlandia weszła w skład Cesarstwa Rosyjskiego (przypomnijmy, że stało się to w 1795 roku, wraz z III rozbiorem Rzeczypospolitej) Franciszka Lüdinghausen-Wolff wyszła za hrabiego Franciszka Komorowskiego, herbu Korczak, strażnika wiłkomierskiego, wnosząc mu Kurmen i inne części klucza w posagu.
Od tamtego czasu Kurmen znajdował się w rękach rodziny Komorowskich. Ordynacja miała w 1914 roku powierzchnię około 7 tysięcy hektarów w Kurmen i około 8500 ha w Murmen. W 1870 roku Antoni Komorowski wzniósł kamienny, drewniany kościół w stylu klasycyzmu, który w Kurmene stoi do dziś. Osiemdziesiąt lat wcześniej Franciszek Komorowski rozbudował wzniesiony swego czasu przez barona Lüdinghausena pałac. Od strony podjazdu fronton był ozdobiony tarczą z herbem Komorowskich „Korczak”. W pałacu mieściła się biblioteka licząca około 5 tysięcy woluminów. Gospodarze utrzymywali tu orkiestrę domową, złożoną z czeskich muzyków, bardzo podobny wątek obejmuje także pałac rodzony Ogińskich w Płungianach.
Niestety pałac Komorowskich spłonął w latach trzydziestych XX wieku, już w wolnej Łotwie.
W czasach panowania Ulmanisa, o czym wspomina się w filmie Jadwigi Nowakowskiej, pałac został sprzedany łotewskiej rodzinie austriackiego pochodzenia, która osiedliła się na Łotwie w XIV wieku. W okresie sowieckiej okupacji spotkał ich smutny los, podobnie jak wielu Łotyszy: rodzina zesłana została na Syberię. Wątek syberyjski pojawia się zresztą w filmie, nie sposób go pominąć, gdy mówi się o dwudziestowiecznej historii Łotwy.
Jest także miejsce na sentymenty. Były prezydent Polski opowiada jak jego ojciec stał nad rzeką Niemenek i rozmyślał, patrząc na płynącą wodę. „Wody Niemenka płyną do Aa Kurlandzkiej, a ona wpada do Bałtyku, a z Bałtyku krótka droga na północne morze i do Atlantyku, a Atlantyk to już cały świat. Po tym całym świecie nas rozrzuciło Polaków i Łotyszy”. W filmie spotykamy bohaterów z pierwszych stron gazet: Knuts i Inta Skujenieksowie chodzą po miejscowym cmentarzu, odszyfrowują napisy w języku polskim. Knuts słyszał od dzieciństwa opowieści o Komorowskich, dziadek jego osiedlił się przed wojną w okolicy Kurmene, kupił od Komorowskich młyn.
Znana polska rodzina ufundowała w Kurmene szkołę, kościół, browar, kuźnię, stadninę koni.
Marek Głuszko wspomina nawet w swojej książce o fabryce cukierków, która należała do rodziny Komorowskich. Podobną historię słyszałem w pałacu Tyszkiewiczów w litewskiej Kretyndze. Generalnie polska rodzina została zapamiętana dobrze przez miejscowych Łotyszy. W filmie Nowakowskiej od czasu do czasu pobrzmiewa narzekanie na współczesną Łotwę, która dla swoich prowincji nie potrafiła znaleźć dobrej propozycji. To jest zresztą uwaga, którą na Łotwie słyszałem nie raz. Może to wątek poboczny.
– Polska arystokracja na Łotwie cieszyła się lepszą opinią niż niemiecka – tak w filmie wyrokuje Knuts Skujenieks i chciałbym mu wierzyć. W Kurmene zachowało się dużo propolskich sentymentów. Jedna z jego bohaterek przyznaje się, że chciała być w młodości podobna do Poli Raksy, tak jak wiele dziewczyn w Łotewskiej SRR.
– Polacy są bardzo życzliwym dla nas narodem, jesteśmy mali, Polaków zaś 40 milionów. Jak możemy obronić się przed Putinem? – zastanawiają się w rok po aneksji Krymu bohaterowie filmu, pytając osoby z drugiej strony kamery, czy gdyby doszło do najgorszego scenariusza, Polacy są w stanie pomóc Łotyszom tak, jak pomógł Łatgalii Józef Piłsudski w 1920 roku.
Na razie trwa jednak zabawa do białego rana z okazji dnia św. Piotra, który jest patronem kurmeńskiego kościoła.
Imię Piotr otrzymał także syn prezydenta, na pamiątkę swojego pradziadka.
Jesteśmy winni jedno wytłumaczenie: o co chodzi z tytułową szafą „dwóch narodów”. Generalnie mało co z wyposażenia pałacu w Kurmene przetrwało czasy sowieckie. Wyjątkiem są krzesła, przekazane rodzinie Komorowskich, a także pamiętająca jeszcze czasy rosyjskie szafa.
I szafa, i krzesła stają się w pewnym momencie nicią łączącą „polską współczesność” z „kurlandzką przeszłością”.
Prezydent Komorowski na filmie jest chyba zadowolony z wyjazdu. To już ostatnie dni kończącej się w 2015 roku kadencji prezydenckiej. Przyjedzie do Kurmene jeszcze raz, zupełnie prywatnie w 2021 roku. Jednak władze Telewizji Polskiej nie będą chciały wyemitować filmu aż do 2024 roku, gdy zmieni się rządząca Polską władza.
Czy to jest dobry przykład dla Łotyszy? Może w Kurmene idealizuje się współczesną Polskę?
Pytam reżyserkę Jadwigę Nowakowską, jak wyglądały prace nad filmem. – Wiedziałam, że cały ten materiał to fantastyczna opowieść na film. I zaczęły się boje, bo oczywiście nie było pieniędzy na jego realizację, a jeszcze wszyscy się bali powiązań politycznych, których nie planowałam i nie ma ich w filmie. Ostatecznie Telewizja Polska zdecydowała się go wyprodukować, a Fundacja Inary i Borisa Teterevych wsparła to przedsięwzięcie finansowo, uważając, że jest to
piękny przykład trwania relacji polsko-łotewskich na przestrzeni dziejów
– mówi Nowakowska. – Kurmen pojawił się w moim życiu w 2011 roku, gdy towarzyszyłam jako małżonka ambasadora Jerzego Marka Nowakowskiego w jego misji dyplomatycznej na Łotwie. Do ambasady zatelefonowała pani Inara Neilande z krótką informacją – „mam chyba szafę waszego Prezydenta. Moja siostrzenica sprawdziła, że herb Korczak, który jest na szafce, którą mamy z pałacu w Kurmen to herb Prezydenta Bronisława Komorowskiego. Proszę o pomoc w przekazaniu tej szafy Prezydentowi”.
Początkowo pani Neilande nie chciała żadnych kontaktów z mediami, zaś „szafę” uznawała za rzecz całkowicie prywatną. Udało się ją namówić, by zmieniła zdanie.
–Wysłuchałam opowieści pani Inary o dziadku, który kupił majątek Kurmen dla swojej córki, a jej mamy w 1934 roku od hr Marii Komorowskiej , obejrzałam fotografie w rodzinnych albumach. Najszybciej jak mogłam pojechałam do Kurmen, żeby zobaczyć co pozostało na miejscu po Ordynacji Komorowskich. Wrażenie było dosyć przygnębiające, bo budynki były zniszczone i zaniedbane, a kościół katolicki pod wezwaniem św. Piotra także wymagał solidnej renowacji – przypomina sobie reżyserka.
Dziś Kurmene jest o wiele bardziej zadbaną posiadłością niż jeszcze kilka lat temu.
Była prezes ryskiego oddziału Związku Polaków na Łotwie Halina Drozdowska przyznaje jednak w rozmowie z lsm.lv, że jest to miejsce, którym trzeba się zaopiekować. Sama zresztą doglądała posiadłości ubiegłej jesieni. – Okoliczna przyroda jest magiczna, zresztą o różnych porach roku – przyznaje Drozdowska, wskazując, że miejsce ma potencjał do tego, by stać się odwiedzane przez trzy narody: Polaków, Łotyszy i Litwinów. Granica litewska jest bowiem „rzut beretem”,
za Niemenkiem, a tam już bardzo ciekawa okolica z historyczną miejscowością Birże,
znaną z powieści Henryka Sienkiewicza. Dziś Birże są centrum ewangelicyzmu reformowanego na Litwie, a proboszczem lokalnej parafii jest świetnie mówiący po polsku ksiądz Rimas Mikalauskas. To także dziedzictwo Rzeczypospolitej Obojga Narodów, bo ksiądz ma polską żonę.
– W Kurmene nastały duże zmiany, odkąd pojawił się tam w 2019 roku charyzmatyczny ks. Andrejs Mediņš. Tchnął życie w tę zastygłą w postradzieckim marazmie okolicę. Wykonano w ostatnich latach ogromną pracę: uporządkowano dawny park dworski, wyremontowano kościół, i szereg innych prac, głównie w czynie społecznym – przypomina lsm.lv Marek Głuszko.
Miałem zresztą okazję rozmawiać z nim w tym roku, a jest to wytrawny znawca polskich wątków w historii Łotwy i Litwy. Podziwiam jego pasję do rodziny Narutowiczów, dwóch absolwentów Gimnazjum Mikołajewskiego w Lipawie, z których jeden został prezydentem Polski, drugi zaś – członkiem Taryby, rady narodowej, która w 1918 roku uchwaliła niepodległość Litwy.
Pytam, jaka lekcja z historii Komorowskich może płynąć na przyszłość.
– Kurmene może być interesującym celem dla obywateli Polski, Litwy i Łotwy. Szczególnie dla miłośników ciekawej historii tego od dawnych czasów pogranicznego regionu. Czy czytałeś może „Leišmalīte” Imantsa Ziedonisa ? To wprawdzie poetycka opowieść o całym pograniczu narodów litewskiego i łotewskiego, ale oczywiście nie mogło tam zabraknąć rejonu Kurmene. No i ta piękna Memele – tak sobie korespondujemy po mojej spędzonej na granicy „dwóch narodów” niedzieli.
Z kolei Jadwiga Nowakowska, która jeszcze raz odwiedziła majątek już po pandemii, właśnie z prezydentem Komorowskim, przyznaje: Kurmene wypiękniało, nabrało blasku i funkcjonuje niezwykle dynamicznie. Rzeka Memele przyciąga swoim romantycznym pięknem i mam nadzieję, że pływa po niej coraz więcej kajakarzy, a wiem, że planowane były tam spływy litewsko-łotewsko-polskie (...) Dla mnie bardzo ważnym elementem było pokazanie przepięknych rodzinnych tradycji Łotyszy, ich skomplikowanych losach naznaczonych tak samo jak losy Polaków wojną, Syberią, komunizmem. „Jesteśmy pod wrażeniem mieszkańców. Co za postacie, co za godność, co za prawość” tak napisała do mnie hr Jolanta Mycielska po obejrzeniu filmu”.
Czy film o historii Komorowskich zobaczymy kiedyś na Łotwie?