Dlaczego powstanie? Przecież jedno już było, zwane listopadowym, w latach 1830-1831, i miało większe szanse na powodzenie (niestety niewykorzystane) niż zryw narodowy z 1863 roku, robiony zupełnie ad hoc. Polacy od 1815 roku, gdy w wyniku Kongresu Wiedeńskiego ziemie Polski centralnej znalazły się pod władzą Rosji (car był jednocześnie królem Królestwa Polskiego, państwa powiązanego unią personalną z Rosją — o jego detronizacji zdecydował Sejm warszawski w 1830 roku), coraz bardziej byli rozczarowani ograniczaniem autonomii małego państwa polskiego.
Po powstaniu listopadowym z 1830 roku dokręcono śrubę.
Później stało się jeszcze gorzej (choć były także pozytywne przykłady, otwierano na przykład prestiżowe zakłady edukacyjne, w kraju rozwijał się przemysł, kolej żelazna – połączenie Warszawa-Petersburg, idące przez Dyneburg, otwarto na kilka tygodni przed powstaniem – ale wolności było coraz mniej).
11 czerwca 1860 roku w Warszawie odbyła się wielka manifestacja patriotyczna zorganizowana w związku z pogrzebem wdowy po bohaterze powstania listopadowego generale Józefie Longinie Sowińskim. 29 listopada 1860 roku (rocznica wybuchu powstania listopadowego) znowu zorganizowano wielką manifestację i odśpiewano pieśń skomponowaną niegdyś przez Alojzego Felińskiego na cześć cara Aleksandra I, zmieniając jej refren na: Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie. Takich demonstracji na rzecz wolności było w Polsce coraz więcej, włączali się do nich nie tylko Polacy, ale i Żydzi, do tego stopnia, że władze rosyjskie zdecydowały się w 1861 roku wprowadzić stan wojenny. Aleksander Wielopolski — naczelnik rządu Królestwa Polskiego – próbował jeszcze porozumieć się ze społeczeństwem, wprowadzając liczne reformy: nową ustawę szkolną, więcej wolności dla chłopów i równe prawa dla ludności żydowskiej. Niestety niewiele to pomogło. Ostatecznie, tuż przed wybuchem samego powstania, zarządzono pobór do wojska carskiego, zwany „branką”. To stało się impulsem do rozpoczęcia powstania. 22 stycznia 1863 roku wybuchło ono w Polsce, zaś 1 lutego na Litwie. Ogarnęło także ziemie współczesnej Białorusi, Łotwy i Ukrainy. Walki były ciężkie, odbyło się ponad tysiąc bitew i potyczek z wojskiem carskim. Szans było o wiele mniej niż w poprzednim powstaniu, w dodatku obóz powstańczy podzielił się na frakcje „białych” i „czerwonych”. Dyktatorem powstania został Romuald Traugutt, do dziś czczony w Polsce, jak i wśród Polaków mieszkających na białoruskim Polesiu, skąd pochodził (podobnie jak Tadeusz Kościuszko).
Mimo bohaterstwa Polaków i Litwinów (w powstaniu walczyli przodkowie bohaterów dwóch narodów: Józefa Piłsudskiego i Stanisława Narutowicza) powstanie nie miało szans na wygraną, zostało krwawo stłumione, wielu jego uczestników wywieziono na Syberię, majątki polskie i litewskie skonfiskowano, ukarano także miasta odbierając im prawa miejskie. Królestwo Polskie, wcześniej państwo tylko z nazwy, zostało oficjalnie „Krajem Przywiślańskim”, kolejną prowincją Rosji.
Dlaczego także Łotysze powinni pamiętać o powstaniu, w roku wojny na Ukrainie?
Ogarnęło ono także Inflanty Polskie, które znalazły się w składzie guberni witebskiej po pierwszym rozbiorze Rzeczypospolitej w 1772 roku. O tym zrywie narodowym, który będzie także inspirujący także dla Polaków żyjących na Łotwie w latach 1918-1940, przypomnieli w 2013 roku dwaj prezydenci: Bronisław Komorowski i Andris Bērziņš. Mianowicie odsłonili w Twierdzy Dyneburskiej tablicę poświęconą hr. Leonowi Broel-Platerowi (1836-1863) i innym uczestnikom Powstania Styczniowego w Łatgalii. Komorowski podkreślił wówczas, że „z dramatu powstania 1863 r. powstały w 1918 r. niepodległe państwa — Polska i Łotwa (...) z tego dramatu, również dramatu śmierci Platera, wyniknęło poczucie potrzeby budowania sojuszu polsko-łotewskiego w 1920 r. i w całym okresie międzywojennym”.
Hrabia Leon Plater był bohaterem Powstania Styczniowego w Inflantach.
Organizował napad na transport broni pod Krasławiem, po którym został pojmany przez carskich żołnierzy. Gdy go przesłuchiwano, wziął całą winę za organizację i kierowanie napadem na siebie. Plater został rozstrzelany przy Twierdzy Dyneburskiej, dziś upamiętnia go wspomniana tablica.
Postać Platera była ważna dla Polaków łotewskich przed wojną,
choćby w 1923 roku – jak informował wydawany wówczas w Rydze „Głos Polski” — urządzono w lokalu polskiej szkoły w Krasławiu, z inicjatywy działacza Związku Polaków w Łotwie Stanisława Łasewicza, spotkanie poświęcone Powstaniu Styczniowemu. Później także wielokrotnie je wspominano w oddziałach Związku Polaków, w polskich szkołach i świetlicach, aż do okupacji sowieckiej w 1940 roku. Warto dodać, że po Powstaniu Styczniowym na Łotwie (w Łatgalii, w Rydze, w Mitawie, w Lipawie) zjawiło się wiele polskich rodzin z Litwy lub nawet dalekiej Polski. Wtedy do kraju nad Dźwiną przybyła choćby rodzina Ity Kozakiewicz, której nikomu nie trzeba przedstawiać.
Powstanie inspiruje także dzisiaj. Niekoniecznie Polaków, którzy mają już przesyt XIX-wiecznej historii, ale choćby Białorusinów, nazywających je „powstaniem Kalinowskiego”.
Pamiętajmy, że w 2019 roku w Wilnie doszło do uroczystego pochówku przywódców insurekcji na Litwie: Konstantego Kalinowskiego i Zygmunta Sierakowskiego. Prezydenci Polski i Litwy Andrzej Duda i Gitanas Nausėda wzięli wtedy udział w uroczystościach pogrzebowych uczestników i przywódców powstania styczniowego, których szczątki odnaleziono wcześniej w wyniku prac archeologicznych na wileńskiej Górze Zamkowej. Ale tak
naprawdę to było święto Białorusinów, którzy tłumnie zjawili się wtedy w Wilnie z flagami biało-czerwono-białymi, symbolizującymi tę prawdziwą Białoruś, powołaną do życia 25 marca 1918 roku, nie sowiecką, nie łukaszenkowską.
Przyjeżdżali zewsząd — z Mińska, z Grodna, nawet z Homla. Trzeba dodać, że był to chyba ostatni moment, kiedy na Litwie zjawił się urzędnik państwa białoruskiego, wicepremier Ihar Pietryszenko. Rok później na Białorusi zaczęły się protesty przeciwko sfałszowaniu wyborów przez reżim Łukaszenki, który Kastusia Kalinowskiego i Zygmunta Sierakowskiego nie znosi, podobnie jak całej historii Białorusi, związanej do 1918 roku z byłym Wielkim Księstwem Litewskim.
Trzymajmy kciuki za Białorusinów w Nowym Roku, by wyszli z opresji, a także za łotewskich Polaków, by pamiętali o Powstaniu Styczniowym (w Krasławiu, Dyneburgu i gdzie indziej).
Życzmy także Łotyszom, nie tylko tym w Łatgalii, by ten „ostatni zryw Rzeczypospolitej Obojga Narodów”, uznali także za swój.
Może także ze względu na pamięć o przodkach Ity Kozakiewicz?