„Prezydent chwali poznańskie ogrodnictwo”. Co wiemy o relacjach przedwojennych prezydentów Łotwy z Polską?

Uwaga: materiały opublikowane przez 1 rok i 3 miesiące temu

Kilka dni temu na urząd prezydenta Łotwy został zaprzysiężony Edgars Rinkēvičs. Prawdopodobnie jedną ze swych pierwszych podróży odbędzie do Warszawy. W okresie międzywojennym prezydenci Łotwy rzadko odwiedzali Polskę. Jānis Čakste, Gustavs Zemgals i Kārlis Ulmanis nigdy w wolnej Polsce nie byli. Jedynie Alberts Kviesis, sprawujący swój urząd w latach 1930-1936, odwiedził Wielkopolskę w drodze do Szwajcarii.

● Tulkojums latviski pieejams šeit.
● Русский перевод доступен здесь.

W poznańskim Parku Wilsona (Polacy kochają tego prezydenta Stanów Zjednoczonych) w towarzystwie swej rodziny i polskiej policji spotkał się z konsulem Łotwy w Poznaniu Ignacym Niedbałem, zanim ruszył w dalszą podróż po Europie. W Warszawie w 1920 roku miesiąc spędził Rainis, ale jemu akurat nie było dane zostać łotewskim prezydentem, choć bardzo chcieli tego socjaldemokraci.

Nie da się z całą mocą stwierdzić na kogo w wyborach prezydenckich w przedwojennej Łotwie głosowali Polacy. Gdy na prezydenta wybierano Jānisa Čakstego, swój głos mógł oddać jedynie poseł Jan Wierzbicki, dopiero gdy polityk ubiegał się o drugą kadencję, prawo głosowania dostał również Jarosław Wilpiszewski, pierwszy raz wybrany do Sejmu właśnie w 1925 roku. Jak informował wydawany w Rydze „Głos Polski” w dniu 16 listopada Čakste „otrzymał 92 z 98 oddanych głosów”, była to więc liczba porównywalna tylko z liczbą posłów, którzy oddali swoje głosy na Vairę Vīķe-Freibergę, gdy ta ubiegała się o reelekcję w 2003 roku. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przyjąć, że Wierzbicki nie oddał głosu przeciwko Čakstemu. Warto dodać, że „Kurier Poznański” 21 listopada 1922 roku, a więc zaledwie pięć dni później, informował o uroczystym zaprzysiężeniu prezydenta Łotwy, z okazji którego „poseł polski oraz polski attache wojskowy wręczyli kilkunastu łotewskim oficerom polskie ordery”.

Zresztą polska prasa nie poświęciła łotewskim wyborom prezydenckim zbyt wiele miejsca. W kraju szykowały się wybory do Sejmu i Senatu pierwszej kadencji.

W grudniu na pierwszego prezydenta Polski wybrany został Gabriel Narutowicz, który po tygodniu zginie od kuli prawicowego zamachowca. (Pisaliśmy już zresztą o tym w grudniu.)

Čakste przyjmował listy uwierzytelniające od kolejnych polskich posłów w Rydze, w sierpniu 1926 roku odznaczył polskiego posła Aleksandra Ładosia Orderem Trzech Gwiazd. Nigdy jednak nie odwiedził Polski, podobnie jak ówczesny prezydent Stanisław Wojciechowski Łotwy, choć w 1925 roku był gościem w „bratnim Tallinnie”, podkreślając konieczność zawarcia „unii łotewsko-estońskiej”. W 1927 roku polska prasa informowała o jego chorobie, wskazując, że „jego stan jest dosyć poważny”. Gdy pierwszy prezydent Łotwy umarł, zamieszczono krótką notatkę na jego temat, połączoną z życiorysem, w którym wspominano jego posłowanie do Dumy Rosyjskiej, przewodnictwo nad łotewskim komitetem uchodźców w Petersburgu i Dorpacie oraz kierowanie Sejmem Łotwy.

Gustavs Zemgals był prezydentem tylko przez jedną kadencję (pamiętajmy, że do 1997 roku kadencja prezydenta Łotwy wynosiła tylko trzy lata, w przedwojennej Polsce siedem lat). O jego wyborze w kwietniu 1927 roku obszernie pisał korespondent „Kuriera Warszawskiego” sygnowany jako „Teem”, odwołując się do jego „bogatej przeszłości politycznej”, a także pisząc o kontrowersjach natury prawnej: czy Zemgals ma jedynie „dokończyć” kadencję Čakstego, czy też został wybrany na całe trzy lata. Choć oficjalnie nie wiemy, jak zagłosowali polscy posłowie Jan Wierzbicki i Jarosław Wilpiszewski, „Kurier Warszawski” napisał wprost: mniejszości narodowe poparły kandydata centrum Zemgalsa, wsparł go również Łotewski Związek Chłopski, oczywiście wbrew postawie socjalistów, którzy na tym stanowisku chcieli widzieć przyjaciela polskiej PPS, łotewskiego „wieszcza” Rainisa. Jak podkreślała polska gazeta... Zemgals wcale nie chciał prezydentury, a noc poprzedzającą głosowanie „spędził na polowaniu na głuszce”. Polowanie nie udało się, ostatecznie stawił się na nim jedynie poseł Polski w Rydze Juliusz Łukasiewicz. „Susząc przy ogniu zmoczone ubrania rozmawiał p. Łukasiewicz z Gustawem Zemgalsem o wyborach prezydenckich, przy czym obaj nie spodziewali się zapewne, że następne ich spotkanie odbędzie się już na zamku Ryskim przy uroczystem przedstawieniu korpusu dyplomatycznego nowemu prezydentowi Łotwy”.

Zemgals, podobnie jak Čakste, Polski nie odwiedzał, choć w 1929 roku gościł w Szwecji, co dość obszernie opisała „Polska Zbrojna” piórem Łotysza G. Saldalsa (wyobrażacie sobie dziś długie teksty w polskiej prasie na temat... wizyty Egilsa Levitsa w Skandynawii?). Kontakty z nowym prezydentem Polski, Ignacym Mościckim, przedstawicielem autorytarnej „sanacji” Józefa Piłsudskiego, Zemgals jednak utrzymywał. „Kurier Wileński” z 1928 roku informuje choćby o złożeniu przez Mościckiego kondolencji Zemgalsowi po śmierci jego małżonki.

W latach 1930-1936 funkcję prezydenta sprawował Alberts Kviesis, jedyny przedwojenny polityk, który robił to przez pełne dwie kadencje. Gdy go wybrano po raz pierwszy „Kurier Wileński” wskazał, że odwiedził rok wcześniej Polskę z okazji Święta Konstytucji 3 Maja, stojąc na czele wycieczki sejmowej. Był także odznaczony Orderem Odrodzenia Polski. Nasz kraj odwiedził incognitto, w sierpniu 1931 roku, goszcząc w Poznaniu, stolicy Wielkopolski. Pisał o tym wydawany w miasteczku Nowy Tomyśl „Kurier Zachodni”. Kviesis zwiedzał zachodnią część Polski wraz z żoną oraz synami Eriksem i Viktorsem, do Polski wjechał zaś przez Litwę i Prusy Wschodnie, udając się w podróż wakacyjną do Szwajcarii. Wysokiego gościa powitał „na rogatkach miasta” konsul honorowy Łotwy, poznański przedsiębiorca Ignacy Niedbał, a także komendant Wojewódzkiej Policji Państwowej Greffer.

Prezydent Łotwy „wyrażał się z niezwykłym entuzjazmem o piękności Poznania, podziwiając jego rozmach w dziedzinie rozbudowy, jak również w dziedzinie ogrodnictwa”. Dzień wcześniej rodzina Kviesisów nocowała w jednym z hoteli w Bydgoszczy. Po zwiedzeniu parku Thomasa Woodrowa Wilsona w Poznaniu, udali się do stolicy Czechosłowacji, Pragi. Dwa lata po „wizycie poznańskiej” Kviesis uzyskał reelekcję jako prezydent i sprawował swą funkcję nawet w okresie dyktatury Ulmanisa. Ten ostatni przywódca nigdy nie zjawił się w Polsce, choć kilka razy był tutaj Alfreds Bērziņš, minister propagandy reżimu Ulmanisa. Związki Bērziņša z Polską opisałem w 2014 roku w piśmie Związku Polaków na Łotwie „Polak na Łotwie”. Żeby domknąć jeszcze sprawę Kviesisa: na zdjęciach Narodowego Archiwum Cyfrowego w Warszawie widzimy jak ostatni demokratyczny prezydent otwiera wystawę polskiej sztuki w Rydze w 1934 roku, razem z polskim posłem Zygmuntem Beczkowiczem oraz profesorem Władysławem Jarockim, komisarzem wystawy. Wystawa miała miejsce na kilka miesięcy przed puczem Ulmanisa.

Prezydenci Łotwy już regularnie bywali w Polsce po 1993 roku, zaś w ostatnich latach, w związku z sytuacją międzynarodową, te wizyty się zintensyfikowały. Nic dziwnego więc, że w sierpniu możemy oczekiwać w Polsce zaprzysiężonego właśnie prezydenta Edgarsa Rinkēvičsa.

Znany jest on tutaj jako dobry dyplomata i wypróbowany przyjaciel Polski, niezależnie, którego polityka której opcji spytamy.

Pewnym problemem dla klasy rządzącej w Warszawie może być orientacja seksualna Rinkēvičsa. W okresie kampanii wyborczej w 2020 roku prezydent Andrzej Duda mówił o osobach LGBT: - Jeżeli ktoś ma jakiekolwiek wątpliwości, czy to jest ideologia, czy nie, to niech sobie zajrzy w karty historii i zobaczy, jak wyglądało na świecie budowanie ruchu LGBT - powiedział podczas spotkania z mieszkańcami jednego z miast na Śląsku prezydent Andrzej Duda. Zdaniem polskiego prezydenta, który trzy lata temu uzyskał reelekcję, „w czasie komunizmu próbowano ideologizować dzieci, a dziś jesteśmy świadkami podobnych prób, ale z inną ideologią (....)Próbuje się nam proszę państwa wmówić, że to ludzie. A to jest po prostu ideologia”. Andrzej Duda, inaczej niż Edgars Rinkēvičs, jest przeciwnikiem prawa osób LGBT do związków partnerskich, podobnie jak konwencji stambulskiej, którą Polska ratyfikowała w 2015 roku za kadencji poprzedniej głowy państwa.

Wydaje się jednak, że te słowa powiedziane w kampanii wyborczej, za które prezydent nigdy nie przeprosił, ani też światopogląd Dudy, nie powinny wpłynąć na stosunki polsko-łotewskie, ani na relacje między głowami obu państw.

Polska i Łotwa są wypróbowanymi sojusznikami w Unii Europejskiej i NATO, budując razem formaty takie jak Trójmorze, mają wspólny pogląd na to, co się dzieje w Rosji, na Ukrainie czy na Białorusi. Słowa padają różne, ostatecznie liczą się czyny.

A także wspomnienia z przedwojnia, które warto odkurzyć, patrząc na stare zdjęcia z Narodowego Archiwum Cyfrowego...

Błąd w artykule?

Zaznacz tekst i naciśnij Ctrl+Enter, aby wysłać redaktorowi fragment tekstu do poprawy!

Zaznacz odpowiedni fragment tekstu i naciśnij Zgłoś błąd.

Artykuły powiązane

Więcej