● Tulkojums latviski pieejams šeit.
● Русский перевод доступен здесь.
Film wyświetlono przy okazji sobotniego meczu Polski i Łotwy podczas mistrzostw świata w hokeju na lodzie, które odbywają się w Ostrawie i Pradze. Z inicjatywą pokazania filmu wystąpiły wspólnie ambasady Polski i Łotwy w Pradze, a także działacze Kongresu Polaków w Republice Czeskiej, założonego w 1990 roku, gdy polska mniejszość na Zaolziu mogła się już organizować.
Ostrawa, w której odbył się wspomniany mecz, częściowo leży na terenie Śląska Cieszyńskiego. Historycznie krzyżowały się tutaj wpływy czeskie, polskie i niemieckie. W miasteczkach „Śląska austriackiego” (większa część Śląska od XVIII wieku należała do Prus, później do Niemiec) obecna była także społeczność żydowska (sam zatrzymując się w 2018 roku w polskim Cieszynie, nocowałem blisko starego cmentarza żydowskiego). Do 1918 roku ziemia ta była niepodzielnie częścią monarchii austro-węgierskiej, podobnie jak Galicja, która jednak w odróżnieniu od Śląska Cieszyńskiego przed rozbiorami Rzeczypospolitej należała do Polski.
Obecna granica polsko-czeska powstała w 1920 roku dzieląc Cieszyn (48 km od Ostrawy), niczym Valkę (Valgę) na dwie części, historyczną, polską, i współczesną, czeską.
To porównanie Cieszyna do Valki czasem można było spotkać w przedwojennej prasie łotewskiej i estońskiej.
— Sytuacja Valki była jednak trochę inna niż Cieszyna — precyzuje w rozmowie z LSM.lv podróżnik i publicysta Nikodem Szczygłowski, który zjeździł większą część dawnej monarchii austro-węgierskiej. — Między Łotyszami a Estończykami po 1920 roku nie było takiej wrogości jak między Polakami a Czechami, ponadto inaczej niż w Cieszynie, gdzie granicę oprócz polityki ustaliła geografia, a więc rzeka Olza (stąd nazwa „Zaolzie” dla terenów zamieszkałych przez Polaków w Republice Czechosłowackiej, przyp. rus.lsm.lv), granica łotewska-estońska przebiegała wzdłuż ulic i domów — wskazuje Szczygłowski, dodając, że było także jedno podobieństwo. W Cieszynie historyczny węzeł kolejowy został po drugiej stronie miasta, czeskiej, podobnie jak w przypadku Valgi, po stronie estońskiej. Dziś polski Cieszyn ma swój alternatywny dworzec, który zaczął działać w nieco późniejszym okresie. Ma także tramwaj, a w zasadzie jego replikę.
W latach dwudziestych doszło bowiem w podzielonym już mieście do rzeczy symbolicznej: przestał kursować uruchomiony w 1911 roku tramwaj, który łączył obie części „austriackiej perełki”.
— Granica nie była zbyt długa, więc przejazd trwał krócej niż kontrola graniczna. Dodatkowo klientów nie było zbyt wielu, ponieważ nie każdy posiadał paszport, więc nie każdy miał przepustkę na drugą stronę — mówił ostatnio w rozmowie z Polskim Radiem Maciej Russek z Transgenicznego Centrum Informacji Turystycznej. Tramwaj, za którym mieszkańcy miasta wciąz tęsknią, był „bohaterem” jednej ze sztuk teatralnych wystawianych przez polski teatr w Cieszynie. Niedawno podjęto decyzję o jego „powrocie” do Cieszyna. Model pojazdu stanął przy Moście Przyjaźni, przy granicy polsko-czeskiej, która znów nieoczekiwanie podzieliła… w trakcie pandemii. — Ograniczenia covidowe sprawiły, że przez kilka tygodni nie można było przechodzić z jednej strony granicy na drugą, co możliwe było już od czasu wejścia obu krajów do strefy Schengen w 2007 roku — przypomina Szczygłowski. To wtedy w Cieszynie pojawiły się (w większości żartobliwe) demonstracje z hasłem: Chcemy powrotu Księstwa Cieszyńskiego!
Z kolei tramwaj dorobił się nawet własnej strony internetowej i facebookowej. Jest symbolem przeszłości, do której wracają mieszkańcy Śląska Cieszyńskiego, którzy zastanawiają się: jak potoczyłaby się historia regionu, gdyby w 192 0 roku nie doszło do dramatycznego podziału?
Sytuację z tamtego okresu, gdy politycy czescy wykorzystali słabość państwa polskiego (trwała wojna polsko-bolszewicka), zajmując sporą część polskiego Śląska Cieszyńskiego (był bowiem także fragment regionu, na którym dominowali Czesi, ale nie o nim tutaj piszemy) wyjaśniało łotewskim czytelnikom jesienią 1938 roku „Nasze Życie”, polski tygodnik wydawany w Rydze. Nie będziemy cytować antyczeskiego w wymowie artykułu, jaki zamieściła gazeta (prawdopodobnie „zasugerowanego” przez poselstwo RP w Rydze), warto jednak uprzytomnić sobie, że takie były wówczas nastroje w Warszawie.
W październiku 1938 roku doszło bowiem do zajęcia Zaolzia, a więc dwóch czeskich powiatów: czeskocieszyńskiego i frysztackiego, przez Wojsko Polskie, które wykorzystało fakt, że III Rzesza zaanektowała wówczas Sudety należące do Czechosłowacji, zaś Węgrzy zajęli południową Słowację i fragment Rusi Zakarpackiej.
W Czeskim Cieszynie, nazwanym przez moment Cieszynem Zachodnim, powstał nawet plac pułkownika Józefa Becka, polskiego ministra spraw zagranicznych, architekta polityki zagranicznej z lat trzydziestych. Plac istnieje do tej pory, nazywa się Placem Armii Czechosłowackiej.
Dziś wydarzenia budzą w Warszawie wstyd, za zajęcie Zaolzia przeprosił w 2009 roku prezydent Lech Kaczyński. Mało kto z Czechów tak naprawdę jednak pamięta wydarzenia z jesieni 1938 roku, skoro w pamięci zatarła się już nawet interwencja Układu Warszawskiego podczas Praskiej Wiosny w 1968 roku. Dziś jest to region Pogranicza: Czesi odwiedzają polską stronę, by wypić kawę na cieszyńskiej starówce, Zaolzie jest ciekawe z kolei dla mieszkańców Polski jako miejsce, gdzie można zjeść „swiczkową”, zapijając dobrym czeskim piwem.
I tutaj wracamy do wydarzenia z pierwszej połowy maja, które odbyło się przy ulicy Strzelniczej, już po czeskiej stronie. Ita Kozakiewicz Czechom nie jest znana, podobnie jak Zaolzie nie jest znane Łotwie, ale są nadzieje na to, by lepiej poznać się osobiście. Czesi będą mogli dobrze przybliżyć sobie epokę „wybijania się Łotwy na niepodległość” (w tym samym czasie w Czechach miała miejsce „aksamitna rewolucja”), bo pokazy filmu mają odbyć się w Cierlicku i Karwinie — dwóch innych miejscowościach Zaolzia. Planowany jest także pokaz w Pradze. W nowszych projekcjach filmu będą obecne napisy w języku czeskim, nad którymi już trwają prace.
Szymon Piotr Brandys na Strzelniczej bywa prawie codziennie, pracuje bowiem w piśmie „Głos” wydawanym od 1945 roku przez lokalnych Polaków, od lat prowadzi audycję poświęconą Zaolziu w polskim Radiu Katowice. — Nie jestem Zaolziakiem, jestem imigrantem z Polski — zastrzega Szymon, jednak w lokalną społeczność już prawie zupełnie „wrósł”. —
Zaolzie to dla mnie miejsce pracy, ale także miejsce zamieszkania, miejsce odkrywania fascynujących opowieści, także o wielokulturowości
— mówi Brandys. Dowiaduję się, że lokalni Polacy dorobili się tutaj nie tylko pisma „Głos”, ale także polskiej audycji w Radiu Czeskim w Ostrawie, miesięcznika „Zwrot”, z kolei właścicielem budynku przy Strzelniczej jest Polski Związek Kulturalno-Oświatowy, będący częścią Kongresu Polaków w Republice Czeskiej. Na Zaolziu nie są niczym kontrowersyjnym także dwujęzyczne napisy z nazwami ulic, placów i przystanków kolejowych (ten temat ma jednak swój zupełnie inny kontekst niż na Łotwie).
Okazuje się, że Cieszyn jakiś czas temu upodobali sobie także Polacy z Łotwy. Na razie przyjeżdżają tutaj wciąż rzadko, ale pamiętam, że jesienią 2018 roku w Cieszynie spotkałem redaktorkę audycji „Nasz Głos” w Radiu Łotewskim Irēnę Lieģeniece, która po warsztatach polonijnych udała się do swej przyjaciółki na Zaolziu. Cieszyn odwiedzili wtedy także Rita Rozentāle ze Związku Polaków w Lipawie oraz Ryszard Barkowski z analogicznej organizacji w Jēkabpils.
— Na razie moje serce w Cieszynie jest po polskiej stronie — zdradza mi pani Rita. Jednak wielokulturowość przyciąga i może kolejnym etapem będzie odwiedzenie Karwiny albo Ostrawy?
Tymczasem w ubiegły poniedziałek w Pardubicach wyświetlono film o Icie Kozakiewicz.